piątek, 11 grudnia 2015

Przyjście

Właściwie można mieć wrażenie, że już są Święta - dookoła choinki, lampki, wszystko świątecznie przystrojone. A to dopiero Adwent, czyli okres oczekiwania i przygotowań do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. No tak, właściwie to przygotowujemy się do Świąt tylko nieco inaczej niż nakazywała tego tradycja (dodajmy: polska tradycja ludowa). Tzn. pozostały pewne tradycyjne elementy ale raczej w formie gestów, ozdobników (raczej wykonywanych bezrefleksyjnie, nie mają one dla nas głębszego symbolicznego znaczenia).
W sumie to dość normalne bo zmienił się nasz styl życia, chyba przede wszystkim, nie jesteśmy już tak bardzo uzależnieni od natury. A w każdym razie nie mamy poczucia tego uzależnienia.
W tradycji ludowej Adwent (łac. adventus - przyjście) był to czas przygotowań do świąt Bożego Narodzenia (w wymiarze religijnym - religii chrześcijańskiej) ale był to też szczególny czas przygotowań na przyjście nowego czasu - odnowienia świata. I tutaj już obrzędy i wymiar religii chrześcijańskiej miesza się z wcześniejszymi pogańskimi obrzędami, wróżbami i magią. Tego rodzaju zabiegi - odnowy świat - są wspólne dla bardzo wielu różnych religii (pisze o tym M. Eliade w książce "Mit wiecznego początku"). W kulturach tradycyjnych czas postrzegany był koliście, wiązało się to w dużej mierze z powtarzalnością pór roku i z tym, że człowiek w  był uzależniony od tego jakie te pory roku będą. Może było to wszystko nie do końca uświadomione i gdybyśmy przenieśli się do XIX wieku na polską wieś to z pewnością żaden z jej mieszkańców nie powiedziałby nam, że czas Adwentu to w zasadzie w dużym stopniu cykl przygotowań do przejścia od starego do nowego roku, próba odnowienia czasu i co z tym idzie świata :-). Ale z pewnością wszystkie wykonywane w tym czasie rytualne zabiegi wykonywane były z powagą i wiarą w ich znaczenie i istotny wpływ na jakość nadchodzącego czasu - przyszłego roku.
Adwent uważa się za początek roku obrzędowego. Adwent obejmuje oczywiście 4 przedświąteczne tygodnie. I mniej więcej ten okres jest to też czas największego nasilenia różnego rodzaju wróżb i zabiegów magicznych przygotowujących do odnowienia czasu. Ale to jest to też czas wróżb dlatego, że poniekąd istnieje taka możliwość. Chodzi o to, że wróżby zawsze przynoszone są z "zaświatów" a ten okres schyłku roku - późna jesień i początek zimy, kiedy cała przyroda zamiera - jest takim czasem panowania śmierci i chaosu, czasem pomiędzy (coś się kończy, coś zaczyna, w każdym razie mamy nadzieję, że się zacznie) i wtedy właśnie ułatwiony jest kontakt ze wszystkim co pochodzi spoza naszego świata.
Ten okres nasilonych wróżb zaczynał się już właściwie od wigilii 25 listopada - św. Katarzyny - był to czas wróżb matrymonialnych dla kawalerów. Podobnie jak później - wigilia 30 listopada - św. Andrzeja. I co ważne tradycyjne ludowe andrzejki to wieczór 29 listopada - właśnie wigilia, wieczór przed dniem św. Andrzeja. To też jest charakterystyczne, że to właśnie "wieczory przed" bardzo często są tym magicznym czasem, przecież nawet Wigilia - kulminacja wszelkiej magii tego okresu - to wieczór przed dniem narodzenia Jezusa. Wieczory, bo one również były traktowane jako okresy pomiędzy - takie czasowe granice, które podobnie jak granice w przestrzeni miały szczególne znaczenie dla obrzędów magicznych, były również tym czasem ułatwionej komunikacji z "zaświatami".  Zresztą i czas i przestrzeń była bardzo silnie wartościowana w kulturach tradycyjnych (o wartościowaniu przestrzeni pisze np. J.S. Bystroń w książce "Tematy, które mi odradzano."). I bardzo duże znaczenie ma tu oczywiście to nagromadzenie granic - okresów przejściowych: koniec i początek roku, koniec dnia/początek nocy. Czasem takim granicznym czasem mógł być świt (dlatego np. w bajkach tak wiele magii wydarza się o świcie - "gdy kur zapieje").
Najbliższym dniem, który był kiedyś bardzo ważny dla przepowiadania przyszłości (głownie były to wróżby pogodowe bo od tego jaka będzie pogoda zależało to jakie będą plony a od tego zależał dostatek) jest 13 grudnia - dzień św. Łucji. Od 13 do 24 grudnia jest dokładnie 12 dni  każdy dzień miał odpowiadać jednemu miesiącowi nadchodzącego roku. Wróżby były różne, można było np. obserwować pogodę każdego dnia i miło to być odpowiednikiem danego miesiąca - np. 13 grudnia mroźny - styczeń będzie mroźny, 18 grudnia słoneczny - czerwie będzie słoneczny (oczywiście, że były tu pewne możliwości interpretacji bo przecież jeśli 18 grudnia będzie i słoneczny i mroźny zarazem to nie sądzono, że czerwiec będzie mroźny :-) ). Można było też ułożyć 12 orzechów oznaczających kolejne 12 miesięcy i od 13 grudnia do Wigilii otwierać kolejne - to czy orzech będzie w środku ładny czy np. poczerniały, zepsuty mówiło o tym czy dany miesiąc będzie pomyślny czy nie.
Zatem do dzieła! Od 13 grudnia przepowiadamy sobie przyszłość na przyszły rok - może np. pomoże nam to trafnie ustalić datę przyszłorocznego urlopu :-).
A poza tym ten jesienno zimowy czas to był oczywiście czasem różnych prac domowych - darcia pierza, przędzenia i tkania :-). Tak żeby latem można było utkane zimą płótno wynieść na słońce do bielenia.
Hm, a ja niestety na tkanie nie mam ostatnio czasu. Ale za to upiekłam pierniczki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz